2 lipca 2014 r. (środa), godz. 19:00

Lipcowe Koncerty w BUW:
„200 kantat Bacha na 200-lecie Uniwersytetu Warszawskiego”

Johann Sebastian Bach (1685–1750)
BWV 76 „Die Himmel erzählen die Ehre Gottes”
BWV 167 „Ihr Menschen, rühmet Gottes Liebe”

Friedrich Wilhelm Marpurg (tłum. Barbara Świderska)
„Legende einiger Musikheiligen” / „Legendy o muzycznych świętych” (fragmenty)

Wykonawcy:

Artur Barciś – słowo

zespół muzyki dawnej
LA TEMPESTA

Jakub Burzyński dyrygent

Julita Mirosławska sopran
Joanna Motulewicz mezzosopran
Wojciech Parchem tenor
Artur Janda bas

ripieni

Katarzyna Bienias sopran
Olga Siemieńczuk sopran
Anna Fijałkowska mezzosopran
Adam Sławiński tenor
Michał Janczak bas

Marian Magiera trąbka
Agnieszka Mazur obój, obój d'amore, obój da caccia
Tytus Wojnowicz obój
Leszek Firek skrzypce
Katarzyna Szewczyk skrzypce
Małgorzata Feldgebel altówka
Anna Jankowska wiolonczela
Daniel Zorzano kontrabas
Paweł Zalewski viola da gamba
Barbara Świderska pozytyw

 

2 lipca 2014 zespół La Tempesta z ogromną przyjemnością ponownie zanurzy się w świat kantat Jana Sebastiana Bacha. W Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego zabrzmią BWV 167 oraz 76. Dlaczego akurat te dwie? Odpowiedzią jest jedno słowo: POLONEZ. W powyższych kantatach znajdziemy aż pięć fragmentów, które możnaby opatrzyć incipitem "alla polacca".

Jedną z moich muzycznych obsesji zawsze było wyszukiwanie "nienazwanych" polonezów w muzyce wokalnej i instrumentalnej XVIII wieku, nawet tam, gdzie ich identyfikacja wydaje się nieoczywista i dyskusyjna. Wszyscy wiemy, że polonezem jest Quoniam tu solus sanctus z Mszy h-moll Bacha czy Credo z Mszy c-moll Mozarta, ale jeśli przyjrzeć się dokładniej literaturze tego czasu, okaże się także, że ponad 100 arii, duetów i chórów z kantat Bacha można podejrzewać o styl alla polacca. Że wstępny chór Magnificat to siarczysty polonez. Że Ehre sei dir, Gott z piątej części Weihnatchts-Oratorium, że Von dem Stricken z Pasji Janowej, że Beatus vir z Vespro de confessore Mozarta, że setki innych utworów w mszach, litaniach i nieszporach mniej lub bardziej znanych kompozytorów polskich, czeskich, niemieckich posiada zaklęte w nich polonezowe nuty...

Zapyta ktoś - jakie ma to znaczenie? Przecież są to wszystko wspaniałe muzycznie dzieła, niepotrzebujące dowartościowania wyszukaniem dodatkowych warstw ich odbioru. Odpowiem: wiedza ta rzutuje choćby na sposób wykonania. Ile znacie wykonań Magnificat Bacha w rytm poloneza? Zero. Nadal zapytacie: po co? Kolejny powód to duma, że pierwiastek polski przenikał praktycznie całą literaturę muzyczną na długo przed Chopinem, i nawet jeżeli nie powstawało wówczas wiele rodzimych arcydzieł uznanych za istotne dla historii muzyki, duch sarmacki istniał w kompozycjach największych światowych mistrzów.

Zapraszam do przysłuchania się pod tym kątem wykonanym kantatom, przekonania się, jak różnorodnie można pierwiastek poloneza potraktować w zależności od tekstu i faktury. W BWV 167 będą to dwa fragmenty: wspaniały duet sopranu i altu Gottes Wort (z koncertującym obojem da caccia) oraz chór końcowy Sei Lob und Preis. Ten ostatni to opracowanie na orkiestrę i zespół wokalny tego samego chorału, który brzmi w przedostatniej części słynnej kantaty Jauchzet Gott in allen Landen - tam zresztą również wpisany w radosnego poloneza dwojga skrzypiec i basso continuo. W BWV 76 już na początku słyszymy pełne blasku alla polacca w wirtuozowskim chórze Die Himmel erzählen, z olśniewającymi pasażami trąbki, obojów i smyczków, przechodzącym od majestatycznych zawołań do regularnej, imponującej fugi. Drugi, kameralny polonez pojawi się w Sinfonii na początku drugiej części kantaty, z udziałem tylko oboju d'amore, violi da gamba i basso continuo. Trzeci przypadek jest najbardziej niespodziewany: zdumiewająco ekspresyjna, "sycząca" aria tenorowa Hasse nur, z samym tylko basso continuo, używa idiomu poloneza tym razem jako wsparcia dla rozprawienia się z siłami zła. Dodatkowo mamy tu do czynienia z basem ostinato, powtarzanym modelem melodyczno-harmonicznym, wariacyjnie oplecionym partią solową - takie rzeczy tylko u Bacha!

Jakub Burzyński